×

Nie do przebicia: Jak koło bez powietrza próbuje przebić się do motoryzacyjnej przyszłości

Nie do przebicia: Jak koło bez powietrza próbuje przebić się do motoryzacyjnej przyszłości

Kiedy mówimy „przełom”, z reguły myślimy o czymś zupełnie nowym – o koncepcji, która spada z nieba i z miejsca rewolucjonizuje rzeczywistość. Tymczasem jedna z najbardziej obiecujących technologii nowoczesnej motoryzacji sięga… jeszcze czasów, gdy opony nie znały pojęcia powietrza. Koło bez powietrza – pozornie futurystyczne rozwiązanie – jest czymś więcej niż tylko gadżetem z laboratoriów. To powrót do pierwotnych idei, zamienionych dziś w produkt inżynieryjnego kunsztu.

Nie ma tu szumu pompki, nie ma ryzyka „złapania gumy”, nie ma klasycznego zaworu. Jest za to elastyczność, precyzja i nowoczesność w najczystszej formie. A przede wszystkim – są konkretne nazwiska, marki i projekty, które ten mechaniczny renesans napędzają.

Niepowietrzna wizja, która nie daje o sobie zapomnieć

Choć z pozoru brzmi jak najnowszy wynalazek Tesli lub startupowy kaprys z Doliny Krzemowej, koncepcja kół niewymagających pompowania narodziła się znacznie wcześniej. Początki sięgają końca XIX wieku, gdy motoryzacja dopiero raczkowała, a koła w pojazdach konstruowano z litego drewna i metalu – zero elastyczności, zero amortyzacji, ale też… zero przebicia.

W 1888 roku John Boyd Dunlop zrewolucjonizował świat, wprowadzając pierwszą oponę pneumatyczną – miękką, elastyczną i znacznie bardziej komfortową niż wcześniejsze rozwiązania. Wraz z tym wynalazkiem przyszedł jednak nowy problem: wrażliwość na uszkodzenia. Od tego momentu rozpoczęła się trwająca ponad sto lat pogoń za niezniszczalnym kołem.

Michelin Tweel – francuska odpowiedź na dziurawe drogi

Jeśli jedno nazwisko zapisało się w historii współczesnych kół bez powietrza złotymi zgłoskami, to jest to Michelin. Francuski gigant, znany przede wszystkim z opon do samochodów osobowych i ciężarowych, już w 2005 roku przedstawił światu coś naprawdę niezwykłego: Michelin Tweel. Nazwa powstała z połączenia słów tire (opona) i wheel (koło), co idealnie oddaje istotę konstrukcji – połączenie funkcji opony i felgi w jednym, zintegrowanym elemencie.

Za projektem stał zespół inżynierów kierowany przez Steve’a Crona, który przez ponad dekadę pracował nad stworzeniem koła, które będzie elastyczne jak opona, ale niewrażliwe na przebicia. Tweel opiera się na sztywnej piaście, do której przymocowane są promieniście rozmieszczone elastyczne szprychy z tworzywa poliuretanowego. Całość zwieńczona jest bieżnikiem, który można wymieniać, gdy się zużyje – bez konieczności wymiany całego koła.

To właśnie Tweel zyskał sławę jako pierwsze w pełni funkcjonalne koło bez powietrza stosowane komercyjnie. Początkowo montowane w kosiarkach John Deere i pojazdach roboczych, dziś Tweel funkcjonuje m.in. w quadach, wózkach towarowych czy pojazdach militarnych.

Bridgestone Air-Free Concept – gdy technologia spotyka estetykę

Równie ambitnie do tematu podszedł Bridgestone, japoński potentat oponiarski. Ich koncepcja Air-Free debiutowała w 2011 roku i od razu przyciągnęła uwagę mediów swoim wyglądem – z siatką przypominającą wachlarz sprężystych promieni. Koło wyglądało niczym z planu futurystycznego filmu, ale za designem kryła się zaawansowana inżynieria.

Bridgestone wykorzystuje termoplastyczną żywicę – materiał lekki, trwały i elastyczny. Dzięki temu konstrukcja doskonale znosi odkształcenia i dynamiczne obciążenia. Co istotne, producent podkreśla ekologiczny wymiar projektu: koła są w pełni recyklingowalne, a proces ich produkcji wymaga znacznie mniej energii niż tradycyjnych opon.

Na razie Bridgestone skupia się na rowerach i pojazdach miejskich, ale firma jasno deklaruje: w przyszłości Air-Free Concept ma trafić do miejskich samochodów elektrycznych i autonomicznych.

Technologia z NASA – koła gotowe na Marsa

W pogoni za doskonałością nie mogło zabraknąć Goodyeara, który w kolaboracji z NASA opracował koło niemal… nie do zniszczenia. Ich projekt to Spring Tire, czyli sprężynowe koło oparte na splocie setek stalowych drutów z pamięcią kształtu. Jego największym testem była symulacja marsjańskich warunków – bez powietrza, z ekstremalnymi zmianami temperatur i skałami ostrzejszymi niż żylety.

Technologia ta – choć skierowana głównie ku eksploracji kosmicznej – ma potencjał do zastosowań wojskowych i przemysłowych. Goodyear pokazał, że koło może być nie tylko funkcjonalne, ale też niemal niezniszczalne.

Nowe horyzonty bez powietrza

Pytanie, które nasuwa się samo: skoro koła bez powietrza są takie genialne, dlaczego nie widzimy ich codziennie na drogach? Odpowiedź tkwi w skomplikowanej relacji między komfortem, kosztami a bezpieczeństwem. Choć Tweel, Air-Free czy Spring Tire oferują niezawodność, ich produkcja wciąż bywa droższa i trudniejsza niż konwencjonalnych opon.

Ale trend jest wyraźny: firmy takie jak GM, Hyundai czy Toyota już testują wersje przedprodukcyjne swoich pojazdów z niepneumatycznymi kołami. Rynek czeka na skalowalne, tanie i dopracowane rozwiązanie, które przekona zarówno producentów aut, jak i zwykłych kierowców.

Przyszłość kręci się bez ciśnienia

Nieprzypadkowo mówi się, że „koło toczy świat”. Ale może dopiero teraz, gdy wyjmujemy z niego powietrze, toczy się naprawdę lekko i pewnie? Koło bez powietrza to nie moda, to manifest niezawodności. Zamiast kolejnego gadżetu, mamy do czynienia z dojrzałą technologią, która czeka tylko na odpowiedni moment, by wkroczyć na salony.

Nie trzeba być futurystą, by dostrzec potencjał tej rewolucji. Jeśli w najbliższych latach zobaczysz auto, które bezszelestnie przemierza miasto, nie zatrzymując się ani razu przez przebitą oponę – nie zdziw się. Po prostu przyszłość wreszcie nadjechała. Bez powietrza. Ale z rozmachem.

Artykuł powstał przy współpracy z firmą https://autoden.pl/

Opublikuj komentarz